Zabawa z polską, chłopską tradycją, z formą i smakiem. Gołąbki ziemniaczane to coś o czym czytałam dawno temu we wspaniałej książce "W staropolskiej Kuchni". Nie powiem zaintrygowały mnie - ale nie miałam jakoś okazji ich zrobić - aż do dzisiaj:).
Z książki wzięłam tylko pomysł - reszta to moje wyobrażenie smaku - zresztą całkiem udane;).
Gołąbki są w wersji jarskiej - dla Ani - i ta forma znakomicie sprawdzi się w dni postne. Wersji mięsnej domagali się panowie i zapewne kiedyś ją dostaną ( ale ta im też bardzo smakowała).
Danie tanie, właściwie proste i ze składników ogólnie dostępnych - dowód na to ze w kuchni liczy się pomysł.Tradycyjnie dodawany w takich daniach smalec zastąpiłam masłem - bo bardziej pasuje do grzybów a kapustę białą - kapustą włoską z uwagi na jej urodę oraz delikatny smak.
Bardzo aromatyczne i wspaniałe na jesienną porę. Idealne na biesiadowanie z bliskimi przyjaciółmi. Znów danie z serii : Nie wygląda ale smakuje:)
Moja propozycja w bieżącym zadaniu w Wyborach kulinarnego bloga roku. Jeśli ci się podoba to tutaj możesz oddać głos
Gołąbki ziemniaczane z grzybami
na 4 porcje
1 kg ziemniaków
2 cebule
garść suszonych grzybów (użyłam mieszanych) - namoczonych najlepiej dzień wcześniej
dymka
100 g masła
średnia włoska kapusta
ok 2 szklanek posiekanych świeżych lub solonych mieszanych grzybów (maślaki, prawdziwki i kozaki)
marchewka,
pietruszka
cebula
dodatkowo po łyżce koperku i natki pietruszki
sól, pieprz
2 łyżki masła na sam koniec
Namoczyłam grzyby i zagotowałam je.
Gołąbki zaczęłam od przygotowania nadzienia. Drobno posiekaną marchewkę, pietruszkę i cebulkę udusiłam na dużej łyżce masła po 10 minutach dodałam sól i posiekane grzyby ze słoika. Całość dusiłam ok 20 minut na małym ogniu - a na koniec pikantnie doprawiałam pieprzem i natką pietruszki.
Ziemniaki i jedną cebulę starłam na grubej tarce ( to dlatego że lubię konkretną strukturę), w tym samym czasie na większości masła usmażyłam na lekko rumiany kolor pozostałą cebulę i wraz z dymką oraz sporą ilością pieprzu dodałam ją do ziemniaków. Na koniec dorzuciłam połowę drobno posiekanych suszonych grzybków i dla polskiego smaku koperek.
Przyszła pora na kapustę. W największym garnku zagotowałam wodę.
Kapustę obrałam tylko z najbardziej zniszczonych zewnętrznych liści i wycięłam głąb (bardzo szeroko). Całą głowę (głąbem do dna) włożyłam do garnka i gotowałam ok 3 minut, następnie odwróciłam i po ok minucie zdjęłam pierwsze liście. Teraz pora na szybkie działanie : z lekko ostudzonego liścia odcięłam głąbik (zgrubienie) i w dolnej części umieściłam łyżkę nadzienia ziemniaczanego i łyżeczkę grzybów. Zwinęłam gołąbek - czyli zagięłam najpierw dolną część liścia na nadzienie , przytrzymując ciasno zawinęłam boki liścia na nadzienie i na koniec zrolowałam. Gołąbki formowałam i na bieżąco zdejmowałam co ok minutę liście kapusty. (Moja rada dla początkujących gołąbkarzy- najpierw zdjąć liście, następnie lekko je ostudzić wyciąć głąbiki i dopiero formować gołąbki).Wszystko umieściłam w rondlu wysmarowanym łyżką masła i wyłożonym zblanszowanymi liśćmi kapusty. Gołąbki zalałam aromatycznym wywarem z grzybów, obsypałam resztą grubo posiekanych grzybków suszonych i przykryłam liśćmi kapusty. Piekłam przykryte 2h w 130 stopniach C. Świetnie smakowały odsmażone na odrobinie masła i polane zredukowanym sosem pozostałym na dnie garnka.
Ziemniaczane? Tu mnie zdziwiłaś. Nigdy nie próbowałam ;)
OdpowiedzUsuń@whiness to jak najbardziej polecam:)
UsuńKsiążkę posiadam, ale przyznam, że takie danie w książce jakoś mnie nie zainteresowało. Natomiast u Ciebie wygląda to bardzo atrakcyjnie.
OdpowiedzUsuń@shinju - Miło to przeczytać - mam nadzieję na spotkanie niedługo w Łodzi
UsuńWieki całe nie jadłam, wyglądają obłędnie.
OdpowiedzUsuńPiękny talerz:)
Z takimi gołąbkami się jeszcze nie spotkałam, ciekawa jestem bardzo jak smakują :)
OdpowiedzUsuń