Jak styczeń to paczki. Bez dwóch zdań! Kojarzą mi się z Karnawałem, imieninami, Dniem Babci.
Ciekawe kto z Was odważyłby się w swojej kuchni upiec 400 pączków?
Moja Mama zrobiła to i ... nie był to jeden raz. Co więcej nie szła na skróty. Wszystkie musiały być idealne, przygotowane z jednakową pieczołowitością i staraniem.
Nie, nie jedliśmy ich w domu :). Te paczki były na zabawę karnawałową organizowaną przez Komitet Rodzicielski.
Zysk zasilał szkolne konto dzięki czemu mogliśmy jechać na wycieczki szkolne. Ciekawe które Mamy teraz spędziłyby cały dzień w kuchni przy gorących garach (wszak pączki to było tylko jedno z dań) a później noc sprzedając te rarytasy do rana? ...
Pączki to też moje imieniny. I znów Mama w kuchni spędzała pół dnia a ja z kolegami z klasy pochłaniamy pączki. Rekord? Nie pamiętam już do kogo należał - ale było to 23 paczki!!! W czasie jednego podwieczorku! Wcześniej i później były sanki więc otyłość nam nie groziła;)
Były też spontaniczne pieczenia pączków ze znajomymi. Tak 80 sztuk. W sam raz na wieczór:)
Teraz pączki piecze moja Siostra. Używa tego samego przepisu co moja Mama.
Ale najpierw kilka uwag!
1) W kuchni musi być bardzo ciepło. Żadnych przeciągów, uchylonych okien itd.
2) Wszystkie składniku muszą mieć temperaturę pokojową ale mąkę podgrzewamy kilka godzin na kaloryferze!
3) Przepis jest na 1kg mąki. Nie wiem jakie paczki wyjdą jeśli zmniejszymy ilość składników. Zwiększać można dowolnie przy zachowaniu proporcji.
4) Deseczki lub stolnice na których układamy pączki przed smażeniem muszą być czyste, suche, ciepłe (ogrzewamy je przy kaloryferach) i lekko dosłownie tylko oprószamy mąką. zbyt dużo mąki na pączkach spowoduje palenie się tłuszczu!
5) Ściereczki muszą być suche i ogrzane.
6) Tłuszczu powinno być sporo ok 4 litrów ( tym razem była to mieszanka oleju rzepakowego i smalcu (2:1). Wykorzystujemy szeroki głęboki garnek z pokrywką lub frytkownicę. Pączki muszą swobodnie pływać a dzięki tej ilości tłuszczu nie ostygnie on i paczki nie wchłoną zbyt dużo oleju. Zapobiega to też przypaleniu.
7) Warto przygotować kilka pokrojonych ziemniaków - gdyby tłuszcz był zbyt gorący wrzucamy je do garnka. - a poza tym można przy okazji upiec frytki;).
8) Musimy tez sobie przygotować talerze wyłożone ręcznikami kuchennymi, łyżkę cedzakową do łowienia pączków.
9) Całość procesu to ok 4- 5 h.
10) Wykorzystujemy najlepsze składniki aby nie popsuć efektów naszej ciężkiej pracy i nie idziemy na skróty.
Do dzieła
Pączki Mojej Siostry - idealne
1 kg mąki pszennej tortowej + ok 10 dkg (ciepłej , przesianej)
10 żółtek + 1 jajko
10 dkg drożdży
0,5 l mleka (letniego)
otarta skórka z 2 wyszorowanych cytryn + sok z połowy cytryny
10 dkg drobnego cukru
50 ml spirytusu
szczypta soli
10 dkg roztopionego i ostudzonego masła
Nadzienie:
Najlepsze: pół słoika konfitury różanej i 2 łyżki powideł śliwkowych ale możecie użyć innych dowolnych dobrych powideł kub odsączonych konfitur . - Lekko ciepłe!
Do wyboru cukier puder lub lukier:)
Zaczyn:
Letnie mleko mieszamy z łyżką cukru, łyżką mąki i drożdżami. Dokładnie rozrabiamy i zostawiamy na 20 minut.
Ciasto:
Żółtka i jajko ubijamy do białości z cukrem i skórką cytrynową i solą. Mąkę 1 kg przesiewamy do dużej miski lub garnka. Dodajemy do mąki żółtka i zaczyn. Wyrabiamy ok 30 minut. Robimy to dokładnie. Gdy dysponujemy siłą roboczą można jej to zlecić - pilnując by się nie obijała. Ciasto musi odchodzić od ręki- jeśli się lepi można dosypywać pozostałą mąkę. Na koniec dodajemy spirytus i wciąż płynne masło i wyrabiamy jeszcze ok 5 minut.
Zostawiamy ciasto w ciepłym miejscu do potrojenia! objętości - ok 2 h.
Formowanie pączków:
Musimy sobie przygotować: Stolnicę, wałek, odrobinę mąki, szklankę a najlepiej 2 różniące się wielkością. Coś czym precyzyjnie nałożymy nadzienie. Deseczki na pączki i ściereczki do przykrycia.
Na stolnicę wykładamy ok 1\5 ciasta (resztę nadal trzymamy przykryte w cieple). Delikatnie odgazowujemy i formujemy placek. Wałkujemy go do grubości ok 1 cm
i większą szklanką której boki omączyliśmy wykrawamy kółka ciasta.
Na połowę z nich nakładamy nadzienie. Dokładnie na środek - mniej więcej wielkości czereśni. Przykrywamy drugim plackiem. Dociskamy palcami wokoło i wycinamy szklanką pączek.
Odkładamy go na deseczkę pod przykrycie.
Okrawki ciasta wrzucamy na bieżąco do miski z ciastem.
W ten sam sposób postępujemy z resztą ciasta. Ostatnie 2 tury wykrawając mniejszą szklanką.
Pączki powinny znacząco urosnąć, stać się lekkie.Zajmuje to ok 40 minut.
W tym czasie nagrzewamy tłuszcz.
Smażenie:
Sprawdzamy kawałkiem ciasta jeśli nie tonie i zaczyna się rumienić ale niezbyt szybko tłuszcz jest gotowy. Nie wiem jaka to będzie temperatura;).
Do garnka wrzucamy paczki. Bardzo ważne jest by robić to delikatnie i ta część która w czasie rośnięcia była górą była włożona pierwsza do tłuszczu ( pozwoli to tej "dolnej" części ładnie wyrosnąć). Pączki muszą swobodnie pływać więc nie może ich być zbyt dużo ponieważ urosną. Przykrywamy pokrywką i smazymy pod przykryciem 4 minuty. Odkrywamy garnek i patyczkiem odwracamy paczki. Podziwiamy obrączkę i smażymy jeszcze 3 minuty.
Wyjmujemy i odsączamy na papierowych ręcznikach. Jeszcze ciepłe lukrujemy lub posypujemy cukrem pudrem . Powinniśmy powstrzymać się minimum 5 minut przed zjedzeniem żeby się nie poparzyć.
Smacznego:)