Z dzieciństwa pamiętam płaty ciasta makaronowego schnące na prześcieradłach. Babcię lub Mamę wałkującą ciasto a potem iluzję krojenia bez wysiłku zwiniętych zrolowanych warstw ciasta. Stuk, stuk, stuk,stuk, błysk noża i palce przesuwające się lekko po cieście. I tak powstawał makaron. Potem tylko należało go przesuszyć i .... gotowe. Makaron do rosołu (lub innej zupy gotowy). Łazanki lub kluski do potraw na słodko powstawały z szerokich pasków makaronu złożonych jeden na drugi.
Staram się kontynuować tradycję i też czasem robię makaron.
Dziś tylko zdjęcie (bo podobno mamy Światowy Dzień Makaronu)- a przepis wkrótce:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie. Twoje uwagi ukażą się po zatwierdzeniu:)