sobota, 31 grudnia 2011

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku



Moi Drodzy życzę Wam tego nienamacalnego co sprawia, że życie ma smak.
Oby Nowy Rok nie przyniósł Wam rozczarowań... w żadnym aspekcie życia.
Agnieszka:)

piątek, 30 grudnia 2011

Spotkało mnie coś bardzo miłego:)



Od pewnego czasu jestem fanką kuchni+. Właściwie "leci" u nas na okrągło. Uwielbiam podglądać szefów kuchni, pasjonatów, zaglądać do restauracji.  
Nie wierząc w jakikolwiek sukces gdy ogłosili konkurs wysłałam mój przepis. Wygraną był udział w "Warsztatach smaku kuchni+: Ryba z Tomaszem Jakubiakiem". I wiecie co? Wybrali mnie:). 

Warsztaty okazały się być kopalnią wiedzy i miejscem gdzie spotkałam wspaniałych ludzi ogarniętych pasją gotowania - podobnie jak ja. Dzięki tym warsztatom zobaczyłam jak wiele muszę się jeszcze nauczyć, jak wiele jeszcze jest do odkrycia przede mną. Jeśli chcecie zobaczyć to zapraszam do kuchni + tutaj jest program
Prowadzący czyli Tomek Jakubiak -  to wspaniały człowiek i "KUCHARZ"- i jestem bardzo szczęśliwa że mogłam go poznać i patrzyć jak pracuje. Pochwalił i wyróżnił danie a właściwie deser który przygotowałam razem z Joasią;). 
Dziś prezentuję Wam to cudo. 
Na warsztatach - elagancka prostota. 
Dzisiaj w formie babeczek.

Ciastko filo z kremem cytrusowo - waniliowym i  korzennymi śliwkami
(6 babeczek)

Babeczki
4 płaty ciasta filo - kupnego
4 łyżki drobno posiekanych orzechów włoskich
łyżeczka cukru
łyżeczka klarowanego masła
duża szczypta soli kamiennej
masło klarowane do babeczek - ok 100 ml

Krem
3 żółtka ( od kur ekologicznych lub np zielononóżek)
3 płaskie łyżki cukru
250 g mascarpone
łyżeczka ekstraktu waniliowego
skórka otarta z połowy limonki
sok z połowy limonki 
skórka otarta z 1\4 pomarańczy

Śliwki
6 śliwek (użyłam mrożonych węgierek)
1 nasionko kardamonu
6 ziarenek pieprzu 
łyżeczka miodu
sok z połowy limonki
szczypta soli

Piekarnik nagrzałam do 180 stopni C.
Foremkę do mufinek wysmarowałam masłem.
Posiekane orzechy prużyłam na patelni z masłem, cukrem i solą - nie za długo mają tylko zacząć pachnieć.
Masło do smarowania stopiłam.
Płaty ciasta pokroiłam na kwadraty (z każdego wyszło 12). Każdy posmarowałam roztopionym masłem i ułożyłam jeden na drugim w formie kwiatu. Po 6 kwadracie nałożyłam na środek łyżeczkę orzechów i przykryłam jeszcze dwoma. Włożyłam ciasto do foremki  nadając mu formę kwiatu. Wykorzystałam wszystkie kwadraty - wyszło 6 babeczek.
Piekłam ok 18 minut na dolnej szynie - zbytnio się rumieniły więc przykryłam od góry papierem.
Wystudziłam na kratce.

Aby zrobić krem: 
Z żółtek i cukru zrobiłam kogel - mogel. Dodałam mascarpone, otarte skórki z cytrusów oraz wanilię i sok limonkowy.  Dokładnie wszystko wymieszałam i wystudziłam. Warto upewnić się że krem jest odpowiednio kwaskowy:)

Śliwki
Owoce pokroiłam na ćwiartki i przesmażyłam je z miodem, kardamonem i pieprzem ok 5 minut. 

Tuż przed podaniem do wystudzonych babeczek włożyłam bardzo zimny krem i nałożyłam bardzo ciepłe duszone śliwki. Skropiłam limonką i oprószyłam solą. Na wierzch można zetrzeć odrobinę skórki z limonki.

Delektujemy się :)

Moja dorada cały czas bierze udział w konkursie - właściwie do jutra - i jeśli Wam się podoba - głosujcie. Tutaj jest link i wystarczy ze zaznaczycie kółeczko przy "Doradzie w szalonym sosie"  i na samym dole klikniecie zapisz. Będzie mi miło.


A tutaj bliskie spotkanie z homarem.

czwartek, 29 grudnia 2011

Coś bardziej wykwintnego:)


Dziś bez długiego wstępu. 
Danie które broni się smakiem. Najważniejsze to użycie najlepszych składników.
Troszeczkę pracochłonne ale jednak łatwe. Świetne na Sylwestra jako przystawka na zimno lub na uroczysty Noworoczny obiad. Naprawdę pyszne:)

Roladki wołowe

400 g polędwicy wołowej pokrojonej na cienkie plastry i lekko zbitej
10 wędzonych suszonych śliwek
100 ml śliwowicy łąckiej
3 łyżki sklarowanego masła
5 śliwek węgierek (użyłam mrożonych)
sól
pieprz

Sos śliwkowo - chrzanowy

5 śliwek węgierek (użyłam mrożonych)
1 łyżka bardzo dobrego chrzanu ze słoika
śliwowica z moczenia śliwek suszonych
łyżka świeżego bardzo zimnego masła (gdy podajemy danie na zimno - nie dodajemy go)

Śliwki wędzone moczymy w śliwowicy. (Można to zrobić dużo wcześniej). Plastry wołowiny skrapiamy śliwowicą z jednej strony i pierzymy oraz bardzo ostrożnie solimy. Na jednym z brzegów układamy przecięte na pół śliwki i zwijamy tradycyjne roladki. Okręcamy je nitką. Upewniamy się że są suche i obsmażamy je na mocno rozgrzanym maśle. W środku muszą pozostać lekko różowe (dzięki temu pięknie wyglądają po przekrojeniu). Przykrywamy folią i odstawiamy. Na tym samym maśle obsmażamy lekko popieprzone śliwki węgierki. Ostrożnie je odkładamy.


Sos
Węgierki gotujemy 5 minut w śliwowicy.
Z patelni odlewamy masło i wrzucamy chrzan, chwileczkę podsmażamy i dolewamy płyn z gotowania śliwek. Mieszamy wszystko i miksujemy ze śliwkami. Ewentualnie lekko solimy.
Do przystawki mocno chłodzimy.
W wersji na ciepło tuż przed podaniem mocno podgrzewamy i już bez włączonego gazu mieszamy z masłem . Powstanie baaardzo aksamitny sos.

Smacznego




środa, 28 grudnia 2011

Pachnące święta


Święta Bożego Narodzenia to nie tylko Wigilia. Po nim następują dwa cudowne dni kiedy możemy cieszyć się bliskością miłych nam osób. Niekoniecznie musimy wtedy zjadać resztki Wieczerzy Wigilijnej, czy stać godzinami w kuchni-  polecam aromatyczny, pachnący bardzo świąteczny garnek duszonej wołowiny z pomarańczami.  Zapach jaki roznosi się w domu (bez względ na widok za oknem) mówi nam - Tak to święta!!!. Do tego doskonale pasowały nam kładzione kluski z pietruszką według tego przepisu. Jeśli nie mamy ochoty robić klusek zjadamy gulasz z chlebem. Pyszny.
Przepis jest mojego autorstwa - oparty o klasyczne przepisy na duszona wołowinę.

Użyjmy najlepszego wina - w tej potrawie to ono nadaje smak:)

Wołowina duszona w pomarańczach



1,5 kg wołowiny 

olej arachidowy 
2 łyżki zimnego masła
4 białe cebule pokrojone na ćwiartki
2 marchewki, przecięte wzdłuż w ćwiartki
250 ml dobrego wytrawnego czerwonego wina
3 liście laurowe

świeży tymianek

2 pomarańcze
łyżka dżemu z gorzkich pomarańczy (dziękuję Maryli za ten smak)ok 1l domowego rosołu wołowego 
sól, pieprz
natka pietruszki (osobno łodyżki i listki), otarta skórka z pomarańczy


W garnku do duszenia na łyżce masła duszę na małym ogniu cebulę z marchewkami lekko obsypane pieprzem. W tym samym czasie kroję wołowinę na sporą kostkę ( tak żeby wyszło 3 - 5 na porcję) i osuszone kawałki obsmażam na rumiano na bardzo rozgrzanej patelni z olejem.
Mięso dodaję do garnka, dorzucam listki laurowe, tymianek i łodyżki pietruszki. Z patelni ze smażenia zlewam ewentualny tłuszcz i podgrzewając ją wlewam wino. Gotuję je i skrobię wszystkie pyszności. Całość w garnku zalewam podgrzanym winem  i dodaję skórkę z połowy pomarańczy (wyszorowaną i pozbawioną białej części). Wszystko duszę ok 2 godzin w połowie doprawiając solą. 
Przed podaniem wyjmuję mięso z garnka i zabezpieczam je przed wysuszeniem- a sos przecedzam. Dokładam do niego sok z 1 pomarańczy i dżem z gorzkich pomarańczy - gotuję na ostrym ogniu dla zredukowania. 
Przed podaniem podgrzewam wszystko razem. Podaję z kluskami posypane otartą skórką z pomarańczy i drobniutko posiekaną pietruszką.




Mój nowy bzik - trufle!




Dzięki KS który bardzo sugestywnie opowiedział o domowej produkcji trufli odkryłam nową cześć kuchni. Pralinki i trufelki. Domowe. Pyszne. Kuszące. Niemoralnie smaczne....

Przepisy zamieszczać będę w miarę robienia zdjęć. Ostatnio bowiem przerobiłam sporo czekolady, rumu, kakao, śmietanki i... nie zrobiłam zdjęć. Na razie tylko taka mała próbka;)




sobota, 17 grudnia 2011

Co by tu zrobić, żeby się nie narobić;)



Tarta, to jedno z najlepszych dań na przyjacielskie przyjęcia. Bardziej elegancka od pizzy i równie kusząca. Wszystko mogę przygotować wcześniej ze składników które mam dostępne - a później cieszyć się towarzystwem przyjaciół. 
Delektujemy się nią na zarówno na ciepła jak i na zimno. Świetna z kieliszkiem wina i sałatką z mieszanki sałat z chrupiącym boczkiem i jajkiem.  


Tarta z porami i orzechami

Ciasto przygotowałam według mojego ulubionego przepisu

Na nadzienie

1 jajko
3 żółtka
250 ml śmietany kremówki
sól, pieprz
2 pory
łyżka masła
3  ugotowane średnie ziemniaki
2 łyżki drobno posiekanego koperku
pęczek młodych dymek
kilkanaście orzechów 
kilka plasterków boczku (niekoniecznie)


Rozwałkowane bardzo cienko ciasto układam w schłodzonej foremce do tart i wstawiam do lodówki na 20 minut. W tym czasie nagrzewam piekarnik do 190 stopni C. Nakłute widelcem ciasto przykrywam papierem do pieczenia a na wierzch wsypuje fasolę. Piekę 20 minut.  Wyjmuję z piekarnika i zdejmuję papier z fasolą. Następnie smaruję ciasto roztrzepanym jajkiem (wystarcza łyżka więc po prostu zabieram z nadzienia) i podpiekam jeszcze ok 5 minut już bez obciążenia. 
Na tym etapie można przerwać robienie tarty a spód nadziać za kilka godzin.
Piekarnik nagrzewam do 180 stopni C i robię nadzienie.
Pory kroję na ok centymetrowe plasterki i dusze z solą i pieprzem na maśle. Najsmaczniejsze wychodzą duszone ma małym ogniu - wtedy oddają całą słodycz. 
Jeśli używasz boczku to smażysz go teraz na chrupko i odsączasz na ręczniku kuchennym. 
Do porów dodajesz koperek, ziemniaki i całość chwileczkę razem podgrzewasz. Warto doprawić mocno pieprzem. 
Jajko roztrzepuję (odlewając łyżkę do posmarowania ciasta) z żółtkami, śmietaną i odrobiną soli.
Na cieście układam kolejno boczek, pory z ziemniakami i ostrożnie zalewam jajkami ze śmietaną. Na wierzchu układam dymkę i orzechy. Zapiekam ok 20 minut.  (Nóż wbity w ciasto musi wyjść czysty). Jeśli zbytnio się rumieni przykrywam papierem do pieczenia by nie spalić orzechów.


Orzechy roztaczają niesamowity aromat, ciasto jest idealnie kruche i delikatne a całość smakuje wyśmienicie.

Smacznego. 




czwartek, 8 grudnia 2011

Sernik Babci

Święta to również słodkości - od zawsze jednym z moich ulubionych klasyków jest sernik. Od razu powiem - jeśli szukasz lekkiego, dietetycznego, egzotycznego lub wymyślnego sernika to... nie tutaj. To prawdziwy sernik. Upieczony z najlepszych składników. Jajka od mojej Babci, dobry tłusty ser, prawdziwe masło i oczywiście wanilia i pomarańcze. 
Sernik według tego przepisu piekę od zawsze. Nauczyła go mnie wiele lat temu Babcia. Przed świętami, ważniejszymi okolicznościami rodzinnymi wyjmowałam makutrę, pałkę i maszynkę do mielenia i ok 1h mieliłam ser, ucierałam żółtka, ubijałam pianę. Potem wszystko starannie łączyłam i... siadałam przed piekarnikiem patrząc na piekące się ciasto. Wiem, to nie jest normalne - ale tak miałam . Właściwie do dzisiaj lubię co chwilę zerkać przez szybkę i kontrolować sytuację :). 
Ten sernik można zrobić tradycyjnie w makutrze, ale również w melakserze, przy pomocy blendera lub tak jak robię to teraz dzięki moim przyjaciołom przy pomocy miksera stacjonarnego.

Sernik nie jest zbyt słodki gdyż taki wolę. 

Zapraszam

Sernik Babci


1kg sera tłustego zmielonego lub przetartego przez sito
200 g bardzo miękkiego masła
1,5 szklanki cukru
10 jajek
szczypta soli
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 łyżka mąki pszennej
łyżka ekstraktu z wanili + ziarenka z połowy laski
1 łyżka kandyzowanej skórki pomarańczowej
4 łyżki małych rodzynek namoczonych w soku pomarańczowym lub likierze pomarańczowym
2 łyżki posiekanych migdałów
cukier puder do posypania

23 cm tortownicę wyłożyłam papierem do pieczenia (można wysypać bułką tartą). Piekarnik nagrzałam do 180 stopni C. Żółtka oddzieliłam od białek. Białka ubiłam na niezbyt sztywną pianę dodając szczyptę soli. Żółtka ubiłam do białości z cukrem i wanilią. Dodałam masło i ubiłam na pianę. Do masy wmieszałam ser i bakalie. Potem dodałam mąkę i starannie wszystko wymieszałam. Na koniec do wszystkiego wmieszałam pianę z białek w dwóch etapach. Czyli najpierw dodałam połowę a potem resztę. Całość wyłożyłam do tortownicy i wstawiłam do piekarnika. Po ok 10 minutach zmniejszyłam temperaturę do 160 stopni i piekłam  ok 40 minut.  Nóż wbity w środek ciasta powinien pozostać czysty. Studzimy najlepiej w piekarniku - dzięki czemu nie opadnie.
Przed podaniem można lekko oprószyć cukrem pudrem.
Delektujemy się smakiem zapominając o kaloriach:).

piątek, 25 listopada 2011

Bruschetta- nasza ulubiona



Bruschetta - rodzaj grzanki pochodzącej z Włoch.  Świetna na śniadanie, kolację, przystawkę i oczywiście zawsze gdy mamy ochotę na "coś dobrego". Po raz kolejny danie którego siłą jest prostota i dobrej jakości składniki. Od czasów Włoch pozostało mi zamiłowanie do jedzenia bruschetty z porządnych kromek chleba. 
Zakochałam się w tych grzankach pływając barką z długowłosym żeglarzem o pieknym imieniu Salvatore wokół magicznych wysp Tremiti. Jego majtek i  zarazem siostrzeniec wcześniej przytargał w ogromniej torbie termicznej gorące kromki. Już na barce nacierał je czosnkiem, nakładał pokrojone, pachnące słońcem południa pomidory a całość posypywał aromatycznym oregano i polewał oliwą. Po kąpieli w morzu wśród rybek smakowały wspaniale. Zmierzając do brzegu raczyliśmy się jeszcze schłodzonym musującym winem. Ten smak pamiętam do dzisiaj.
Ja bruschettę robię podobnie - podpiekam chleb w tosterze (a dla wiekszej ilości smakoszy w piekarniku), do miseczki wrzucam posiekane pomidory, doprawiam je solą i pieprzem oraz mieszam z porwaną świeżą bazylią. Jeszcze ciepłe kromki nacieram przekrojonym ząbkiem czosnku. Nakładam sałatkę pomidorową i polewam oliwą. Pomidorów powinno być duuużo i muszą być dojrzałe i pachnące.  W zimie używam czasem pomidorków koktajlowych.

Przepis jest bardzo orientacyjny - dobór proporcji zostawiam Wam. Najważniejsze jest cieszenie się tym smakiem.

Bruschetta z pomidorami

3 dosyć grube kromki chleba (dobry chleb pszenny lub pszenno - żytnie na zakwasie)
2 średnie pomidory (można sparzyć i obrać ze skórki)
kilka listków świeżej bazylii lub pół łyżeczki suszonego oregano
ząbek czosnku
2 łyżki oliwy
sól i pieprz

Opiekamy chleb na rumiano. W tym czasie kroimy pomidory, lekko je solimy i pieprzymy oraz mieszamy z porwanymi listkami bazylii. Do mieszanki dodajemy łyżkę oliwy. Chleb nacieramy czosnkiem na wierzch nakładamy mieszankę pomidorową wraz z wytworzonym sokiem ( w nim jest mnóstwo smaku) i polewamy grzanki oliwą. Staramy się zjeść ciepłe:)

Smacznego

środa, 23 listopada 2011

Focaccia- z figami, miodem i pleśniowym serem kozim


Właściwie sama nie wiem czy to focaccia. Raczej wyszło mi pikantne ciasto drożdżowe. Zainspirował mnie przepis Arka z bloga "eat after reading" na Placek z figami i szynką parmeńską.  Zmieniałam ciasto, nie dałam cebuli a zamiast szynki użyłam boczku. Do tego dodałam miód i ser pleśniowy i wyszło pyszne ciasto na drogę. Robiłam je w pośpiechu ponad miesiąc temu -ale było warto. Zdjęcia niestety nie oddają smaku ale i tak polecam w sezonie słodkich świeżych fig;)
Nie podaję dokładnie ile czego - bo po prostu robiąc focaccię z pomidorkami zrobiłam tez taką z figami.


Pikantny placek z figami i serem kozim


Ciasto na Focaccię z tego przepisu
1 łyżka drobniutko posiekanego boczku wędzonego lub dobrej szynki 
1 świeża figa pokrojona na plasterki
odrobina miodu
pokruszony ser kozi pleśniowy ok 2 łyżek
świeży tymianek - niekoniecznie


Piekarnik rozgrzewam do 230 stopni C. Wyrośnięte ciasto zagniatam z boczkiem i formuje placek. Na nim układam figi i ser a całość polewam odrobiną miodu. Po 15 minutach wkładam do piekarnika - i piekę ok 10 minut. Na wierzch wykładam listki tymianku. Pyszne:)

A poniżej kilka zdjęć z jesiennych Mazur;)




wtorek, 22 listopada 2011

Owsianka - śniadanie idealne


Lubicie owsiankę?  Ja tak! Jestem  genetycznie obciążona zamiłowaniem do zup mlecznych na śniadanie. Moja babcia i mama gotowały mi zupy mleczne przez całe dzieciństwo - wtedy numerem jeden był grysik na mleku ugotowany na gęsto z sokiem malinowym lub borówkami ze słoika. A może było to lane ciasto też bardzo geste? Albo ryż na mleku pachnący wanilią lub cynamonem? Szczerze mówiąc uwielbiałam wszystkie te zupy. Może dlatego że mleko było od naszej krowy o niespotykanym imieniu "Malina"? 
Wtedy owsianka też mi smakowała  ale raczej dostawałam ją formie zupy. 
Dziś to owsianka jest numerem jeden. Ale zmieniłam jej konsystencję. Moja musi być! bardzo gęsta. I koniecznie z różnymi dodatkami. Taką owsiankę gotuję od wielu lat - właściwie od czasu kiedy wyprowadziłam się z domu. Często na patelni:). To idealne zimowe śniadanie - daje energię na cały dzień i  pomimo sporej kaloryczności  - bardzo zdrowe.
Kiedyś moja przyjaciółka Ania powiedziała mi że owsiankę należy gotować przynajmniej 30 minut bo wtedy najpełniej korzystamy  z jej zdrowotnych właściwości. Dlatego teraz zalewam ją wodą od razu gdy wstanę - a gotuję po prysznicu:).
Dzisiaj przepis podstawowy i jako dodatek smażone jabłka z miodem i migdałami. Wygląda trochę jak deser i idealnie smakuje:)

Owsianka przepis podstawowy
(dla 1 osoby)

50 g płatków owsianych - nie błyskawicznych ok 6 pełnych łyżek
100 ml wody
100 ml mleka
szczypta soli

Płatki owsiane zalewam wodą w rondelku lub na patelni i zostawiam na chwilę. Po kilku minutach gotuję z solą na małym ogniu, często mieszając. Gdy wchłonie wodę zalewam mlekiem i znów gotuję do zgęstnienia. Gotowe. Podaję albo na płaskim albo na niezbyt głębokim talerzu z różnymi dodatkami.

Jabłka smażone do owsianki

1 jabłko umyte i pokrojone w plasterki (ja kroję na ćwiartki i te ćwiartki na półksiężyce)
1\2 łyżeczki masła
1\2 łyżeczki miodu (użyłam miodu z nawłoci od pana Wody z Paleśnicy) lub mała łyżeczka brązowego cukru
kilka posiekanych migdałów (lub więcej;))
szczypta cynamonu

Masło rozpuszczam na patelni na małym ogniu i układam plasterki jabłek - pojedynczą warstwą. Smażę je do zrumieniania z obu stron i na sam koniec dorzucam posiekane migdały. Jeśli używam cukru a nie miodu sypię go właśnie teraz na patelnię.
Podsmażone jabłka układam na owsiance, polewam miodem i na koniec oprószam cynamonem. 
Smacznego

Jest to danie z serii dzieci też to lubią - sprawdźcie i informujcie o efektach.  
Acha , faceci też takie jedzą - przynajmniej większość mi znanych:).




sobota, 19 listopada 2011

Czekoladowe ganache


Szybki deser w 7 minut zachwycający smakiem i konsystencją. Skorzystałam z przepisu Jamiego Olivera z jego najnowszej książki "30 minut w kuchni". Tak wiem - tam są gotowe zestawy i raczej nie powinno się wybierać pojedynczych dań. Ale deser to co innego.;) Potrzebowałam czegoś co da się szybko przygotować, będzie ładnie wyglądało i będzie z czekolady. Wybraliśmy przepis sugerując się zdjęciami. Był to strzał w dziesiątkę. 
Oczywiście nie byłabym sobą nie wprowadzając odrobiny swojej inwencji i podkręciłam nieco krem przy pomocy mojego ulubionego cointreau.
Deser wyszedł jedwabisty i kuszący w miarę stygnięcia stawał się coraz bardziej kremowy. Naprawdę polecam.


Czekoladowe ganache z pomarańczową nutką
(6 porcji)

170 g gorzkiej czekolady
250 ml śmietany kremówki 36%
20 g masła
20 ml cointreau 
szczypta soli
otarta skórka z połowy pomarańczy

Śmietankę podgrzałam ze skórką pomarańczową i ciepłą zalałam pokrojoną na malutkie kawałki czekoladę. Miseczkę z masą umieściłam nad garnkiem z gorącą wodą i mieszałam do rozpuszczenia. Dodałam masło i likier oraz szczyptę soli morskiej. Wymieszałam całość ubijaczką na gładką masę i rozlałam do małych ceramicznych miseczek.
Podałam z pomarańczą pokrojona na cząstki i kruchymi pomarańczowymi jeszcze ciepłymi ciasteczkami.

Ciasteczka z nutką pomarańczy

150 g ciast kruchego z tego przepisu
łyżeczka cukru brązowego
otarta skórka z połowy pomarańczy
łyżka cukru perlistego

Ciasto miałam w zamrażalniku:). Rozmrożone ale wciąż zimne ciasto rozwałkowałam na prostokąt o grubości 0,4 cm posypałam brązowym cukrem i skórką pomarańczową. Zwinęłam rulonik wzdłuż dłuższego boku i pokroiłam na ok 0,5 cm ciasteczka. Połowę posypałam cukrem perlistym i piekłam je w 180 stopniach C. 15 minut. Studziłam na kratce:).
Świetne z kremem czekoladowym np jako łyżeczka:).



środa, 16 listopada 2011

Ryba to morze.

Kuchnia śródziemnomorska - dla mnie to ryby i owoce morza. Nie ukrywam uwielbienia dla tej części kuchni Włoch, Hiszpanii, Francji czy Słowenii.
Zaczęło się wiele lat temu we Włoszech na przepięknych Wyspach Tremiti... i trwa do dzisiaj.
Ryby w tych krajach często jem przygotowane najprościej jak się da. Nie wymagają wielu dodatków. Są pyszne, świeże i nie ma potrzeby zagłuszać ich smaku.
Taki jest dzisiejszy przepis. Prosty i baaardzo szybki. Przykład lekkiej kuchni pełnej smaku i aromatu.
Wykorzystałam świeżą doradę - ale możecie w ten sam sposób ugotować inną ulubioną świeżą rybe morską w ostateczności pstrąga:).
Od momentu wrzucenia ryby na patelnię do chwili podania mija 10 minut. W sam raz by rozlać wino i pokroić pyszny chleb (do wytarcia talerza z sosu) .
A co jeśli macie rybę a nie macie białego wina? To nie problem - użyjcie połowy cytryny - na patelnie wrzućcie 4 plasterki a resztę wyciśnijcie. Też pysznie:)
Przepis oparty na podglądaniu włoskich kucharzy.

Zapraszam na wspaniałą doradę w "szalonym" sosie. czyli 

Orata all'acqua pazza
(2 porcje)



2 dorady ( oczyszczone, oskrobane i umyte)
2 łyżki oliwy extra virgin
1 ząbek posiekanego czosnku
100 ml białego wytrawnego wina (pół szklanki)
pół ostrej papryczki chili (bez pestek)
10 pomidorków truskawkowych ( lub w sezonie podłużne pomidory gruntowe)
ewentualnie gałązka pomidorków
natka pietruszki ok 3 łyżek
sól i pieprz
gorąca woda


Na patelnię wrzucamy rybę , czosnek, pomidorki i papryczkę chili, do tego wlewamy wino i uzupełniamy woda mniej więcej do wysokości połowy ryby. Polewamy oliwą doprawiamy sola i pieprzem. Gotujemy na średnim ogniu pod przykryciem licząc 10 minut od chwili zagotowania. W połowie gotowania dodaję połowę natki pietruszki. Gdy ryba jest ugotowana przekładam ja na ogrzany talerz a do sosu dodaję resztę pietruszki i tym sosem polewam rybę. Lubię tez usmazyć na przykrytej patelni kilka pomidorków na gałazce i podać je razem. 
I wiecie co? Sama nie wiem czy bardziej lubię ja z ugotowanym na sypko ryżem czy tyko z bułką ( która dokładnie czyszczę talerz ze wspaniałego sosu):)




Drukuj przepis

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...